czwartek, 29 maja 2014

Tie Guan Yin Jade Oolong

Herbata: Tie Guan Yin Jade Oolong
Pochodzenie: Południowo wschodnie chiny - region Anxi, prowincja Fujian.

Oolonga tego dostałem podczas mojej majowej wizyty w czajowni, a jako iż w miarę niedawno pojawił się mój wpis odnośnie tego samego oolonga, lecz w wersji zwykłej, nie Jade, postaram się porównać obie te herbaty. Susz herbaty był dość mocno aromatyczny, wyczuwalna w nim był silny, warzywny zapach. W listkach dominowały przede wszystkim dwa odcienie zielonego koloru.



Parzenie: Gaiwan 150ml; Temp. wody - 85 stopni; Ilość herbaty - 7g.
Płukanie - 20s
I Parzenie - 30s
II Parzenie - 45s
III Parzenie - 1 min 10 s
IV Parzenie - 1 min 45s
V Parzenie - 2 min 40s
VI Parzenie - 4 min
Tak jak napisałem w poprzednim poście - postanowiłem zwiększyć ilość herbaty, co moim zdaniem wpłynęło na jej smak bardzo pozytywnie.
W zapachu tej herbaty wyczuwałem lekko kwaśne nuty, które dość często czuć przy parzeniu niektórych oolongów. Jeśli chodzi zaś o smak, był lekko szparagowy, z nieco ziołowym posmakiem. Bardzo ciekawy. Posiadał jeszcze jedną przyjemną cechę - bardzo długo pozostawał w ustach.
Kolor naparu był naprawdę bardzo delikatny, pierwsze parzenie wyglądało niemalże jak zwykła woda, lecz z czasem nieco się wzmocnił.





sobota, 10 maja 2014

Gyokuro Asatuyu - "Poranna Rosa"


Herbata: Gyokuro Asatuyu 
Sprzedawca: Eherbata.pl
Gyokuro jest herbatą bardzo niezwykłą. Znacząco różni się smakiem od innych zielonych herbat. Dzieje się tak przez to, iż jakiś czas przed zbiorami, zostaje ona zacieniona, co powoduje, iż smak tej herbaty staje się słodszy, i bardziej "trawiasty", z powodu produkowania przez nią większej ilości chlorofilu.

Parzenie: Hohin - 100ml; Herbata - 3g; Temp. wody - 60°C
I parzenie - 30s
II parzenie - 1 min
III parzenie - 1 min 30s

Smak herbaty był zdecydowanie delikatniejszy i mniej wyrazisty od tego, które miałem okazję skosztować we Wrocławskiej "Czajowni". Był naprawdę bardzo mocno trawiasty, oraz słodki, z lekkim posmakiem szpinaku. Najbardziej przyjemne moim zdaniem było II parzenie.
Zapach był mocny, nawet przed zwilżeniem herbaty. Nie czuć było w nim słodyczy, a jedynie wspomnianą wcześniej nutę szpinaku.
Barwa herbaty nie była tak mocna jak w "Czajowni", ale to prawdopodobnie dla tego, iż użyłem herbaty niższej jakości.
Po wypiciu owej herbaty, postanowiłem wrzucić ją na patelnie, i usmażyć. Muszę przyznać, że uzyskałem naprawdę ciekawy smak, jednak w tej roli zdecydowanie wolę herbatę Genmaicha. Mimo to jednak, naprawdę bardzo polecam tę herbatę.





niedziela, 4 maja 2014

Wizyta we Wrocławskiej "Czajowni".

Dzisiejszy wpis, poświęcony będzie mojej wizycie w czajowni, gdzie udało mi się skosztować wielu najróżniejszych herbat. Niestety, z powodu braku aparatu, i niskiej jakości zdjęć z mojego telefonu, postanowiłem w ogóle ich nie wrzucać.
W tym roku, na majówkę udało mi się wybrać do Wrocławia. Poza koncertem, oraz biciem gitarowego rekordu guinessa, nie mogło oczywiście zabraknąć mnie w miejscu, które chciałem odwiedzić od dłuższego czasu. Mowa oczywiście o Wrocławskiej czajowni. Udało mi udać się tam 2 razy - 2 oraz 3 maja.
Miejsce to okazało się być naprawdę fantastyczne. Na ścianach powieszone były klimatyczne, azjatyckie dekoracje, a w tle grała bardzo pasująca do nich muzyka. Udało mi się również spotkać panią Joannę z bloga Liu Mulan. Jak Się później okazało, był to dla niej pierwszy dzień pracy w tym jakże wspaniałym miejscu.
 Pierwszego dnia nasza wizyta była dość krótka, oraz niezbyt "treściwa", ponieważ zamówiliśmy tylko jedną herbatę - Gyokuro Kyoto. Jest to bardzo ciekawa herbata o wspaniałym smaku. Została nam podana w ciekawym naczyniu nazywanym Hohinem, z zaleceniem, by parzyć herbatę przez 1,5 minuty, bez przykrycia. Zrobiliśmy 3 parzenia, za każdym razem zwiększając czas o pół minuty. Napar był w bardzo wyrazistym zielonym kolorze. Zapach herbaty kojarzył mi się ze świeżo skoszoną trawą. Wyczuwalna w nim była delikatna słodycz. Jej smak był fantastyczny. Kwiatowy, z lekką nutą goryczy. Najbardziej urzekło mnie tu 2 parzenie. Było najbardziej wyraziste w smaku.
 Następnego dnia, postanowiliśmy wybrać się do herbaciarni po raz kolejny. Jako iż nie mieliśmy zaplanowanych żadnych zajęć, przebywaliśmy w herbaciarni przez ok.. 5 godzin. Zamówiliśmy w tym czasie naprawdę wiele herbat, ale zdecydowanie było warto.
Na pierwszy ogień poszedł tym razem Pu-erh Lao Shu Bing Cha. Była to herbata zdecydowanie w moim typie. Zaparzyliśmy ją 3 razy, w specjalnym zestawie do degustacji. Kolor naparu był delikatny, podchodzący pod pomarańcz. W smaku dało się wyczuć miodową nutę, i charakterystyczny, zostający gdzieś daleko w tle, ziemisty posmak.
Kolejną herbatą jaką zamówiliśmy, była Genmaicha Kyoto. Jest to zielona herbata, która została wzbogacona o prażony ryż, co dodało jej charakterystycznego, specyficznego posmaku. Gdy skończyliśmy pić, susz tej herbaty usmażono nam, oraz podano z chlebkiem pita. Jest to wspaniałe danie, a ta herbata, właśnie dzięki dodatkowi jakim był ryż, nadawała się do niego idealnie. Smak tej herbaty kojarzył się mi delikatnie z popcornem. Następnymi herbatami, jakie zamówiliśmy, był zestaw 3 oolongów, w którego skład wchodziły takie herbaty jak: Bai Hao, Ali Shan oraz, o ile się nie mylę, Bao Zhong.
Bai Hao, to oolong o wyższym stopniu fermentacji. Jego smak kojarzył mi się delikatnie ze świeżym chlebem oraz orzechami włoskimi. Napar przybrał kolor miodowy.
Ali Shan był niżej fermentowanym oolongiem. Smak kremowy, Bardzo delikatny. Barwa naparu przechodziła z zielonej w żółć.
Bao Zhong był najniżej fermentowanym z kosztowanych przez nas oolongów. Smak bardzo subtelny, lekko warzywne nuty. Kolor naparu również delikatny, zielonkawy.
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym wyszedł z takiego miejsca z pustymi rękoma. Do mojej kolekcji ceramiki dołączyła nowa czarka, oraz hohin. Oba naczynia zostały wykonane przez Andrzeja Bero. Nabyłem również jedną nową herbatę, o której słów kilka w poście, który ukarze się prawdopodobnie w najbliższym czasie.