niedziela, 28 września 2014

Wu Yi Shan Shui Xian Oolong 2014




Herbata: Wu Yi Shan Shui Xian
Sprzedawca: Czajownia.pl
Pochodzenie: Chiny, prowincja Fujian, góry Wu Yi Shan
Zbiór: Wiosna 2014



Jako, że nadeszła jesień, a pogoda pogorszyła się, uznałem, że jest to idealny moment na herbatę oolong. Pod ręką miałem mocno fermentowanego Wu Yi Shan Shui Xian, więc postanowiłem go wam opisać. Herbatę tę udostępniła mi wrocławska herbaciarnia "Czajownia"
Zapach suszu - mocno orzechowy, prażony, po zwilżeniu robi się bardzo słodki i miodowy, co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Zaparzyłem ją sobie typową metodą gong-fu cha.

Parzenie: Gaiwan 100ml; Ilość suszu - 3g; Temp. Wody - 90°C
I-15s
II - 30s
III - 45s
IV - 1 min
V - 1 min 15s
VI - 1 min 45s
VII - 2 min 15s

Sądząc po miodowym aromacie wyczuwalnym w niucharach, spodziewałem się równie słodkiego smaku herbaty. Tym razem - zaskoczyła mnie jednak nieco negatywnie. Smak był bardzo typowy - kojarzył mi się z orzechem laskowym, z delikatnie dymną nutą. Nie zaskoczył mnie on niczym specjalnym. Po prostu typowy oolong, z piękną, spiżową barwą. Bardzo pozytywną cechą jest to, że smak utrzymuje się przez bardzo wiele parzeń, przez co świetnie nadaje się on do parzenia metodą gong-fu cha. Myślę, że mógłbym
zrobić jeszcze wiele parzeń.











Degustacja została przeprowadzona przy współpracy z wrocławską herbaciarnią "Czajownia"


niedziela, 21 września 2014

Shincha Yutaka Midori Super Premium 2014




Herbata: Shincha Yutakamidori Super Premium

Zbiór: Kwiecień 2014
Sprzedawca: Zencha.net 
Pochodzenie: Japonia



Herbatę, którą postanowiłem opisać wam dzisiaj, kupiłem już jakiś czas temu, wraz z jednym z użytkowników forum "Herbaciarze". Pochodzi ona ze zbioru nazywanego shincha, co oznacza, że jest to herbata, z pierwszego, wiosennego zbioru, czyli zazwyczaj pierwsza sencha z danego roku.
Zapach suszu herbaty jest bardzo trawiasty, mi osobiście kojarzy się z łąką pełną kwiatów. Prawdziwa poezja. Po zwilżeniu, pojawia się dość nietypowa dla shinchy nuta prażenia.
Herbatę zaparzyłem zgodnie z zaleceniami.


Parzenie: Hohin 100ml; Ilość suszu - 3g
I - 69°C, 45s
II - 72°C, 10s
III - 75°C. 15s
IV- Lód



Herbata posiadała naprawdę piękną, mocno zieloną barwę. Wraz z drugim parzeniem zdecydowanie nasiliła się, oraz zgęstniała. Zaszła ogromna zmiana.
Smak zaś, był bardzo mocno warzywny, "zielony", lecz mimo to bardzo słodki. Delikatna goryczka była wyczuwalna jedynie w II parzeniu. Trzecie parzenie, było natomiast najmniej słodkie. Czwarte parzenie, wykonałem poprzez zasypanie herbaty kostkami lodu. Barwa niemalże nie zmieniła się, lecz smak był zdecydowanie inny. Dominowało umami, z nutkami trawy. Pozostawało ciekawe, oleiste uczucie na języku.




sobota, 13 września 2014

Pi Luo Chun - "Nefrytowa spirala wiosny" z Yunnanu






Herbata: Pi Luo Chun
Pochodzenie: Chiny, prowincja Yunnan






Pi luo chun to bardzo lubiana przeze mnie herbata. Świadczyć może o tym fakt, że to już trzeci raz, kiedy to zamieszczam wpis o niej na swoim blogu. Tym razem jednak, nie opisuję herbaty z najświeższego zbioru, a z takiego, którego od jakiegoś czasu używam jako herbaty codziennej. Kupiłem ją około czerwca, w dość dużej ilości - 250g, od jednego z użytkowników forum "Herbaciarze", który to sprowadził ją prosto z Chin. Okazała się być bardzo fajnej jakości, jak na swoją cenę.
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem susz, bardzo mnie zdziwił. Okazało się, że jest on zwinięty, niczym gunpowder, i nie posiada dość typowego dla Pi luo chun "Puszku". Jest to typowa cecha dla Pi Luo Chun z prowincji Yunnan. Jednak jego zapach, jest bardzo typowy dla tej herbaty. Mimo delikatnego, warzywnego zapachu, czuć bardzo słodki aromat.






Parzenie: Czajniczek kyusu 95ml; Ilość suszu - 3g; Temp. wody - 75°C
I - 1 min 45s
II - 2 min 30s
III - 3 min

Po zalaniu wodą, z zapachu umyka niemalże cała słodycz. Pozostaje jedynie delikatna warzywność. Jeśli chodzi o barwę, to po zaparzeniu, daje złoto żółtą barwę, z delikatnymi zielonymi przebłyskami.
Smak zaś jest bardzo fajny jak na herbatę na co dzień. Na początku, smak jest warzywny, delikatnie podchodzi pod brokuły z delikatną, i bardzo przyjemnie komponującą się goryczką. Później goryczka zanika, a w jej miejsce pojawia się słodycz. Picie jej, sprawia też specyficzne uczucie suchego podniebienia.
Czajniczek został wykonany przez Andrzeja Bero. Jego bloga z ceramiką, można zobaczyć TUTAJ.
Fotografie natomiast, zostały zrobione przez Agatę Kołeczek. Jej profil na facebooku można znaleźć TUTAJ

Ps. Bardzo Proszę o pisanie opinii odnośnie nowego wyglądu bloga.
                                                        Ps.2 Na Fanpage'u pojawił się już pełny album ze zdjęciami










sobota, 6 września 2014

Tai Ping Hou Kui - "Głowa Małpy" 2014

Herbata: Tai Ping Hou Kui
Sprzedawca: Czajownia.pl
Pochodzenie: Chiny, prowincja Anhui, region Taiping
Zbiór: Wiosna 2014



Dziś naszła mnie ochota na zieloną chińską herbatę, a jako, że nie opisałem Wam jeszcze Tai Ping Hou Kui, padło właśnie na nią. Herbata ta pochodzi z Chińskiej prowincji Anhui. Charakteryzuje się ona, olbrzymimi, ręcznie zwijanymi liśćmi, o czym świadczy fakt, że na każdym z nich możemy zauważyć odbity ślad bawełnianej tkaniny. wszystkie można uznać za prawdziwe dzieła sztuki. Jeśli chodzi o zapach suszu, to kojarzy mi się on delikatnie z morskimi algami. Po zwilżeniu, uwalnia ona lekki ziołowy aromat. Herbatę tę, można parzyć na dwa sposoby: przy użyciu miseczki, oraz długich, przezroczystych szklanek. Z uwagi na brak odpowiedniej szklanki, postanowiłem skorzystać z tej pierwszej metody.



Parzenie: Miseczka - 100 ml; Ilość suszu - 3g; Temp. wody - 80°C
I - 2 min
II - 3 min
III - 7 min




Kolor, uzyskany po zaparzeniu, bardzo mi się spodobał. Był bardzo mocno zielony, jednak pod światło wydawał się żółtawy. Spodziewałem się ujrzeć coś zupełnie innego, gdyż wszyscy zawsze opisywali barwę tej herbaty jako bardzo delikatną.
Jeśli chodzi o smak, to całkowicie mnie on zachwycił. Pierwsze parzenie, było delikatnie słodkawe, z lekką nutą warzyw, oraz minimalną nutką alg. Wyczuwalna była również odrobinka goryczy. Skojarzył mi się on z kosztowaną przeze mnie w marcu awa banchą. Jednak to drugie parzenie zrobiło na mnie największe wrażenie. Było ono zdecydowanie bardziej warzywne, znikła gorycz oraz wodorosty. Ogólnie - coś wspaniałego. Jeśli chodzi zaś o ostatnie parzenie - to mimo, iż użyłem zdecydowanie dłuższego czasu parzenia, bardzo dobrze wpłynął on na tę herbatę. Parzenie to było najsłodsze, z bardzo słabym już posmakiem warzyw. Również okazało się być wspaniałe.
Z pewnością nie odpuszczę sobie zamówienia tej herbaty w przyszłym roku.

Degustacja została przeprowadzona przy współpracy z wrocławską herbaciarnią "Czajownia"



wtorek, 2 września 2014

Darjeeling Jungpana FTGFOP Second Flush

Herbata: Darjeeling Jungpana FTGFOP Second Flush
Sprzedawca: eherbata.pl
Pochodzenie: Darjeeling, plantacja Jungpana
Zbiór: Second Flush, Maj-Czerwiec 2012




Dziś do moich rąk wpadł prawdopodobnie ostatni Second-Flush, który opiszę w tym roku. Jest to herbata pochodząca z plantacji Jungpana, położonej w regionie południowego Kurseongu, gdzie znajduje się również kilka popularnych ogrodów takich jak Giddapahar czy Goomtie, z których to herbaty opisywałem wcześniej. Jest to również najstarszy second flush z jakim do tej pory miałem do czynienia.
Susz jest zdecydowanie najdrobniejszy ze wszystkich sf, jakie do tej pory spotkałem, jednak występuje tu zarazem najwięcej zielonych listków. Jeśli chodzi zaś o zapach, to jest on bardzo słodki i mocno ziołowy. Po wsypaniu go do gaiwana, zioła zanikają, za to pojawia się bardzo mocny owocowy zapach. Kojarzy mi się on z brzoskwiniami, a momentami nawet z ananasem. Zaparzyłem go na dwa sposoby:


Parzenie I :  Gaiwan 100 ml; ilość suszu - 3g; Temp. Wody - 80°C; Czas trwania - 2 min
Parzenie II : Gaiwan 100 ml; ilość suszu - 1,5g; Temp. Wody - 96°C; Czas trwania - 2 min

Barwa herbaty przy obu parzeniach wyszła mi bardzo podobna. Pomarańczowo-brązowa, z delikatnymi żółtymi przebłyskami. Jeśli chodzi o smak, to niestety ale bardzo mnie on zawiódł. Parząc pierwszym sposobem wychodzi nieciekawy, cierpki, gorycz zabija niemalże wszystko inne. Parząc natomiast drugim sposobem, gorycz niemal zupełnie znika. Pojawia się w zamian słodowy posmak, a owoców w dalszym ciągu ani śladu.
Niestety, ale był to chyba najgorszy second-flush z jakim miałem do tej pory do czynienia, być może ze względu na swój wiek ?
A jakie wy mieliście kontakty z Second-Flushami ? Które smakowały wam najbardziej ? Zachęcam do dyskusji w komentarzach.
PS. Nie wiem czy zauważyliście, ale ostatnimi czasy założyłem stronę mojego bloga na facebooku. Odnośnik do niej znajduje się po prawej stronie od tego wpisu oraz TUTAJ. Serdecznie zapraszam do like'owania :)