czwartek, 24 września 2015

Phoenix Dan Cong Ye Lai Xiang

Herbata: Phoenix Dan Cong Ye Lai Xiang
Sprzedawca: eherbata.pl
Pochodzenie: Chiny, Guangdong.
Rodzaj: Oolong




Dzisiaj tak jak ostatnio postanowiłem opisać dla Was mocniej oksydowanego oolonga. Mowa tu oczywiście o Phoenixie, od dzisiaj jednym z moich ulubionych prażonych oolongów. Susz herbaty nie jest, jak to zwykle bywa, mocno skręcony  - nie tworzy małych kuleczek. Zamiast tego są to długie liście pozwijane wszerz, posiadające ciemnobrązową barwę.
Aromat liści przed zaparzeniem jest dość słodki, kojarzy mi się z wiśniami, lecz da się tu doszukać również nut korzennych, cynamonowych. Po przesypaniu go do gorącego gaiwana, aromat zmienia się na nieco bardziej kwaskowaty.
Postanowiłem zastosować tu nieco inną metodę parzenia niż robię to zazwyczaj, ponieważ liście zwinięte są dużo mniej. Dlatego zamiast pierwsze parzenie robić dłuższe, dając im tym sposobem czas na rozwinięcie się, postanowiłem zacząć od 15 sekund.
Parzenie: Gaiwan - 100ml; Temp. wody - 90° C; Ilość suszu - 3 g
I - 15"
II- 30"
III - 45"
IV - 1'10''
V - 1'30"
VI - 2'
Barwa naparu była dokładnie taka jakiej się spodziewałem - bursztynowa, dosyć delikatna. Tym co najbardziej zaskoczyło mnie przy tej herbacie był jednak jej smak. Pierwsze parzenie dało napar bardzo słodki, mocny, kojarzący mi się z winogronem. Później zauważyłem, że herbata wcale nie przestała się zmieniać - wyczuwalne przeze mnie wcześniej owoce okazały się bowiem być dużo bardziej tropikalne. Przypominały mi bardziej mieszankę melona z mango, co jest dość nietypowym połączeniem dla herbaty tak mocno oksydowanej jak phoenix oolong.
Liście bardzo ładnie rozwinęły się, okazały się nie być tak brązowe, jak wydawały mi się na początku - w wilgotnym suszu udało mi się zauważyć również sporo jaśniejsze liście, wpadające momentami barwą nawet w zieleń.

Herbata jak dla mnie bardzo zasługuje na uwagę. Mimo tego, że jest prażona i mocno oksydowana, dominują w niej nuty kojarzące mi się z tropikalnymi owocami. Nie ma tu niczego, co kojarzyłoby się z orzechami czy chlebem, co dla mnie było bardzo zadziwiające. Muszę bardzo serdecznie polecić tę herbatę każdemu herbaciarzowi. Sądzę, że jest ona świetna by zacząć swoją przygodę z herbatą, gdyż jej smak jest bardzo mocny - nuty smakowe da się tu wyczuć już po pierwszej chwili od spróbowania naparu.

5 komentarzy:

  1. Ja właśnie dziś wypróbowuję mocniej oksydowanego Oolonga (mój nazywa się Se Chung) i jestem pod wrażeniem, bo wcześniej przez jakiś czas piłem słabo oskydowane Oolongi. Może i nie będzie to moja ulubiona, ale z doświadczenia wiem, że raz na jakiś czas będzie mi się chciało czegoś "mocniejszego". A herbata dzisiaj przez Pana opisywana to już w ogóle wyższa szkoła jazdy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super post :) Podoba mi się Twój gaiwan i ta płyta kamienna. Fajny klimat.
    Jakiś czas temu próbowałam feniksowego oolonga. Pamiętam, że mi smakował, jednak szczegółów już nie za bardzo ;) W każdym razie, Yancha ma swój dość odrębny i charakterystyczny smak, który ja bardzo lubię.
    Choroba zawodowa, ale chciałam tylko wspomnieć, że "listek" to botanicznie rzecz biorąc część liścia złożonego, których herbata nie wykształca. Zatem mówiąc o herbacie, zwłaszcza w kontekście uprawy czy gatunku rośliny, nie powinniśmy używać terminu "listki", a po prostu "liście". Okej. Gwoli ścisłości. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dzięki za zwrócenie uwagi. Ile ciekawych rzeczy można się dowiedzieć :)

      Usuń